piątek, 30 października 2015

PATYCZAKI CZYLI TRUDNA MIŁOŚĆ.

                        Kiedyś czysto teoretycznie stwierdziłam z klasycznym sarkazmem, iż w takich blokowych warunkach to chyba tylko patyczaki można będzie hodować.
Czysto teoretyczne zdawałoby się gadulstwo.
                       Aż tu bęc, razu pewnego Basia tonem brzmiącym jak wołanie o pomoc i z taką w głosie pretensją do świata, że ją obdarzył nadmiarem tego czegoś, zapytała - CHCESZ patyczaki?
Zamurowało mnie.
Noo, myślę, Ty Romaniukowa zastanów się czasem co chlapniesz.
- Dobra Baśka, wezmę ale daj mi kilka dni na ogarnięcie tematu.
I tak oto są (dzięki Basiu ;) )
Zamówiłam trzy i tak było jak odbierałam, ale w domu wylazło drani z liści zakamarków pięciu.
( przypadek? )
O walorach patyczaków trudno pisać.
Cóż, są i jakoweś emocje wzbudzają, zwłaszcza gdy przechodzą wylinkę, która wygląda jakby miało stworzenie zejść na amen.
Ale ani to przytulić, ani pogłaskać, ogólnie trzeba bardzo uważać by w afekcie krzywdy nie uczynić.
Pełno ich już w oświatowych placówkach Międzyzdrojów :) i kto wie, może podbiją teraz Wolin.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz